Choć Iga Świątek wygrała turniej w Madrycie, to dopiero w Rzymie poczuje się jak w domu. Madryckie "Magiczne Pudełko" to od lat korty niesprzyjające wielkim mistrzom gry na mączce. Wszystko przez jedną różnicę względem takich kortów jak te w Rzymie, Paryżu czy Monte Carlo. Mało brakło, a Aryna Sabalenka w sobotę stałaby się najbardziej utytułowaną tenisistką w historii tego turnieju. A przed nami Rzym, co jest znakomitą wiadomością dla Świątek.
Sobotnie obrazki obiegły cały świat. Po trzech godzinach i 11 minutach ekscytującej walki Aryna Sabalenka głośno krzyknęła, zupełnie tak jakby chciała zatrzymać piłkę nieuchronnie zmierzającą w kierunku przegranej. Mniej niż mrugnięcie powiekami później Iga Świątek padła na ziemię niczym rażona prądem, nie mogąc uwierzyć, że wygrała ten mecz.
Z tak dysponowaną Sabalenką.
W Madrycie.
Na mączce.
Dlaczego nawierzchnia, na której Iga Świątek jest przecież uważana za królową, miałaby stanowić dla niej takie wyzwanie akurat w Madrycie?
Odpowiedź jest bardzo prosta. Choć impreza jest równie prestiżowa co "tysięczniki" w Monte Carlo czy w Rzymie, to Madryt zarówno od nich, jak i od Roland Garros, nieco się różni. Sęk tkwi w różnicy wysokości.
Madryckie korty zlokalizowane są znacznie wyżej niż wcześniej wymienione. Obiekt Caja Magica położony jest ok. 650 m n.p.m. Dla spacerującego na tej wysokości człowieka taka wysokość nie stanowi żadnej różnicy, w końcu słynna zakopiańska Gubałówka jest niemal dwa razy wyżej (1126 m n.p.m.). Dla tenisistów, a dokładniej latającej po korcie piłki jest to już zupełnie inna bajka.
Szczególnie jeśli korty ze stolicy Hiszpanii porównamy do tych z Rzymu (21 m n.p.m.), Monte Carlo (20 m n.p.m.) czy kortami Roland Garros (26 m n.p.m.). I właśnie ta różnica wysokości sprawia, że piłka w Madrycie wciąż odbija się wyżej niż na kortach twardych, ale w słoneczne dni momentami rywalizacja nie przypomina tej z pozostałych kortów na mączce.
Dodatkowo w rozrzedzonym powietrzu piłki latają po prostu szybciej, co jest dodatkowym utrudnieniem dla świetnie doślizgujących się do niej tenisistów. — Trudniej kontrolować tu piłki. Potrzebuję czasu, żeby to rozgryźć i się do tego przyzwyczaić — mówiła przed rokiem Świątek. — Piłki latają tu jak pociski — obrazowo tłumaczyła wówczas Polka.
Jak trudne są to korty dla tenisistów wybitnych na mączce, świadczy fakt, że wielki mistrz Rafael Nadal, który na pomarańczowym podłożu wyśrubował absurdalne 91,3 proc. zwycięstw w karierze i wygrał 12 turniejów w Barcelonie, 11 w Monte Carlo, 10 w Rzymie czy wreszcie 14 podczas Roland Garros w Madrycie zwyciężył mimo wszystko tylko pięciokrotnie.
Do obecnego roku Iga Świątek, która uchodzi za specjalistkę od mączki również nie była w stanie zwyciężyć w Caja Magica. Magiczne Pudełko, jak nazywa się madrycki obiekt, w zeszłym roku został powiększony. Wszystko przez to, że w turnieju w jednym czasie rywalizują zarówno kobiety, jak i mężczyźni.
Wśród kobiet do dziś najwięcej zwycięstw ma tam dwukrotna triumfatorka Wimbledonu Petra Kvitova (trzy tytuły), a za nią plasuje się Aryna Sabalenka (dwa tytuły), dwukrotna triumfatorka Australian Open. Trzykrotna zwyciężczyni Roland Garros — Iga Świątek — w sobotnim finale wyszarpała sobie pierwszy tytuł po pojedynku z Sabalenką. Białorusinka była blisko wyrównania rekordu Kvitovej, a obie w pozostałych turniejach na mączce nigdy nie wygrały żadnego innego dużego turnieju. Taki jest paradoks Caja Magica.
A już we wtorek startuje turniej w Rzymie, który Świątek rozpocznie od drugiej rundy (i zagra swój mecz w czwartek). Tam, ze względów wymienionych powyżej, jest jeszcze mocniejsza. Wygrywała tam w 2021 i 2022 r., demolując rywalki w finałach: Karolinę Pliskovą 6:0, 6:0 i Ons Jabeur 6:2, 6:2. Rok temu Polka skreczowała w ćwierćfinale z Jeleną Rybakiną (6:2, 6:7(3), 2:2). W tym roku Świątek miała szczęśliwe losowanie, w przeciwieństwie do Aryny Sabalenki, o czym można przeczytać więcej tutaj >>
Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco
2024-05-07T13:28:01Z dg43tfdfdgfd