NIE UWIERZYł, GDY ZADZWONIł NIKOLA GRBIć. NA POCZąTKU ODRZUCIł POłąCZENIE

Jeszcze rok temu kończył występy w pierwszoligowym MKS-ie Będzin, a już po swoim pierwszym sezonie w PlusLidze dostał powołanie do reprezentacji Nikoli Grbicia. Środkowy Łukasz Usowicz, bo o nim mowa, znalazł się w szerokiej kadrze razem ze swoim klubowym kolegą z GKS-u Katowice Sebastianem Adamczykiem. Jego pierwszy kontakt z selekcjonerem był jednak dość specyficzny.

— Pamiętam, że trener zadzwonił do mnie w dzień wolny i początkowo odrzuciłem połączenie, widząc dziwny numer z nietypowym numerem kierunkowym — z uśmiechem wspomina dziś środkowy Łukasz Usowicz.

— Po chwili dostałem wiadomość z prośbą, żebym oddzwonił, gdy będę mógł rozmawiać, podpisaną "Nikola Grbić". Wciąż myślałem, że nie ma opcji, aby to była prawda i rzeczywiście odzywał się do mnie selekcjoner kadry. W końcu sprawdziłem, że numer, z którego pisał, poprzedza serbski kierunkowy, więc to chyba jednak nie jest żart. Oddzwoniłem i przez całą rozmowę towarzyszyły mi ogromne emocje, bo kompletnie niczego się nie spodziewałem – dodaje siatkarz.

Środkowy przyznaje, że od razu pochwalił się wszystkim swoim bliskim. — Zadzwoniłem do rodziców, do dziewczyny, a także mojej menadżerki. Trzeba było też odwołać zaplanowane wcześniej wakacje. Zajęło mi chwilę, zanim doszedłem do siebie – mówi Usowicz.

W wieku 27 lat jest jednym z najstarszych debiutantów w zespole Nikoli Grbicia, choć większe wrażenie wzbudza fakt, że powołanie dostał po pierwszym w karierze sezonie rozegranym w drużynie PlusLigi. Wcześniej grał w niższej klasie rozgrywkowej, a do GKS-u Katowice przechodził z pierwszoligowego MKS-u Będzin.

– Miałem szansę, żeby pokazać się w kilku meczach, bo pewnie bez tych występów w PlusLidze nikt by mnie nie zauważył – przyznaje Usowicz.

W zakończonym sezonie PlusLigi Norbert Huber, który miał rekordową zdobycz 150 punktowych bloków, zawiesił poprzeczkę ekstremalnie wysoko, ale i Usowicz znalazł się w pierwszej dziesiątce najlepiej blokujących graczy (63 pkt blokiem).

Nieudany sezon klubowy. Zaczęło się od serii ośmiu porażek

Razem z Sebastianem Adamczykiem, klubowym kolegą z GKS-u Katowice przebywają w Spale od ponad tygodnia na zgrupowaniu. Adamczyk kadrowy debiut ma już jednak za sobą, bo przed rokiem pojechał na turniej Ligi Narodów do Rotterdamu, gdzie pokazał się z niezłej strony.

— Być może w tym roku trener też pamiętał o tym, że wtedy wykorzystałem swoją szansę. Tym bardziej że z klubem to nie był sezon marzeń, a indywidualnie też nie jestem zadowolony ze swoich występów. Podchodziłem z chłodną głową do tego, czy w tym roku też znajdę się na liście selekcjonera – przyznaje Adamczyk.

GKS Katowice zakończył rozgrywki na rozczarowującym 13. miejscu. O tak odległej lokacje zadecydowała głównie fatalna passa z początku sezonu, gdy katowiczanie zaczęli rozgrywki od ośmiu porażek z rzędu. — Tamta seria porażek ciążyła na nas w dalszej części sezonu, choć dobrze, że wygrzebaliśmy się na tyle, by bezpiecznie utrzymać się w lidze — mówi Usowicz.

— W tym czasie odszedł z zespołu także Jakub Szymański i nie jest to nic przyjemnego, gdy w takim momencie tracisz jeszcze czołowego gracza — mówi Adamczyk. Szymański przeszedł wówczas do Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, zmagającej się z plagą kontuzji, ale i jego ostatecznie z gry wyeliminował uraz.

Silna konkurencja na środku siatki w kadrze. "Ten czas jest bezcenny"

Poza Adamczykiem i Usowiczem wśród środkowych, którzy są w Spale od początku zgrupowania, czyli od ubiegłego poniedziałku, trenują także Szymon Jakubiszak i Mateusz Poręba. Jednak żaden z nich nie grał w poprzednim sezonie w najważniejszych turniejach. Kluczowi gracze na tej pozycji dopiero dołączają. Wraz z początkiem obecnego tygodnia w Spale stawili się Jakub Kochanowski i Karol Kłos, a po weekendzie dołączą jeszcze Norbert Huber i Mateusz Bieniek.

— Między nami wszystkimi panuje zdrowa rywalizacja. To wielkie szczęście, że możemy tu być i szansa, by nauczyć się jeszcze czegoś więcej pod kątem kolejnych sezonów – podkreśla Usowicz. — Trofea trofeami, ale czas tutaj jest bezcenny. I to jeszcze, gdy możemy pracować z kadrą w sezonie olimpijskim i zawodnikami z naszej pozycji, którzy należą do ścisłej światowej czołówki – kończy Adamczyk.

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-05-07T19:14:00Z dg43tfdfdgfd